środa, 18 marca 2015

1001 miniaturek - #17 Wiosna

Przepraszam za dluuugą nieobecność, ale nauka mnie przerosła iwgl dużo rzeczy na głowie :) Nieobecność pewnie będzie jeszcze dłuższa, a posty nieregularne - mam nadzieję, że mnie za to nie ukamienujecie! :*

1001 miniaturek
#17 Wiosna
Pairing: Aomine x Kise

   Aomine tanecznym krokiem wszedł do mieszkania, które od dłuższego czasu dzielił z Akashim. Oczywiście nie odpowiadała mu taka ewentualność, ale było to lepsze wyjście niż kłócenie się z bandą bezdomnych o miejsce przy rurze pod mostem. Każdego wieczoru...
   A poza tym Akashi chociaż ładnie pachniał, w przeciwieństwie do jego domniemanych współlokatorów.
   - Wiosnaaaa - nucił zamykając drzwi i rzucając kurtkę... gdzieś. - Wiosnaaaa, cieplejszy wieje wiatr! Wiosnaaaa, znów nam ubyło lat! Wiosnaaaa!
   I właśnie wtedy kiedy zatracił się całkowicie w śpiewanej piosence, zobaczył coś co na długi czas wyryło się w jego pamięci. Akashiego, w samych bokserkach, z potarganą fryzurą i zabójczym spojrzeniem.
   - Czy ty do cholery wiesz, która jest godzina? - spytał zadziwiająco spokojnie.
   - Dwudziesta - odparł natychmiast Aomine zmuszony do zaprzestania śpiewania i tańczenia.
   - Tak, dwudziesta. Tylko sześć godzin później. - Powiedział lodowatym tonem. - Jest druga w nocy, baranie.
   - Ups - zaśmiał się Aomine i po drodze gubiąc buty poszedł do kuchni, gdzie znów zaczął odśpiewywać swoje serenady.
   - Co ci się stało? - zapytał Akashi człapiąc za nim do kuchni, bo co jak co, ale naleśniki Aomine w środku nocy zawsze lubił.
   - Idzie wiosnaaaa! - zaśmiał się Aomine zabierając się do roboty. Już po chwili postawił przed Akashim talerz pełen naleśników oblanych syropem klonowym. Ze swoją porcją wyszedł z kuchni, ale po chwili jego czupryna znowu pojawiła się w drzwiach i powiedział z entuzjazmem:
   - A tak serio to przeleciałem Ryote.
   Ta wersja wydarzeń była dużo bardziej prawdopodobna.

niedziela, 15 lutego 2015

Akashi w Krainie Czarów cz. 1

Stwierdziłam, że muszę w końcu napisać coś naprawdę długiegooo, żeby móc się rozpisać, bo jak okropnie brakowało mi długich opisów przy tych miniaturkach! I tym sposobem powstało... to. Jest to tak niedorzeczne, jak tylko mogłoby być... więc mam nadzieję że wam się spodoba!
Tak na marginesie... zamiast odpisywać na wszystkie komentarze z osobna (których jak zauważyłam jest coraz więcej), podziękuję wam tutaj za miłe słowa i podświadome dawanie mi motywacji do pisania! Więc dziękuję! :)

Akashi w Krainie Czarów cz. 1
Opowiadanie
Paring: -

Uwaga! Nie ponoszę odpowiedzialności za ewentualne straty moralne i urazy psychiczne wynikające z czytania i rozsyłania niżej opublikowanego tekstu.


   Kapitan pokolenia Cudów obserwował wyjątkowo nudny trening swojej drużyny z bezpiecznej odległości. To znaczy z takiej gdzie piłka rzuconą ze wściekłością przez Aomine, z zamiarem trafienia go w głowę, nie doleci do jego głowy. Jedynie leniwie odbijając się od parkietu dotarła do Akashiego. Wtedy ten z szerokim uśmiechem odrzucił im piłkę, która ominęła głowę Aomine zaledwie o kilka milimetrów.
   Jednak minęło już ponad dziesięć minut, a jeszcze żadna piłka nie wpadła w ręce czerwonowłosego. A mecz po prostu zaczynał go nudzić.
   Podanie. Podanie. Podanie. Rzut za trzy punkty przez Midorimę. Przejęcie piłki przez Murasakibarę. Podanie. Podanie. Podanie. Rzut za trzy punkty. Przejęcie piłki... I tak bez końca.
   Nie ma się więc co dziwić, że głowa Akashiego z czasem zaczęła opadać, a oczy same się zamykały. I z pewnością by się zamknęły gdyby nie Kagami, który w stroju różowego króliczka przebiegł, a raczej przehopsał, przez boisko co chwilę zerkając na zegarek i krzycząc:
   - Skrzyczy mnie królowa! Jak późno, późno już! Co to tchu, co tchu! Zapomniałem o ważnym dniu!
   Akashi wytrzeszczył oczy, miał ochotę się śmiać, ale wyglądał na zbyt zaszokowanego.Zerknął na zegarek trzymany przez Kagamiego. Wskazówki kręciły się we wszystkie strony, nie pokazując konkretnej godziny. Więc jakim cudem chłopak mógł być spóźniony? Chciał go o to spytać, ale w tej samej chwili Kagami wybiegł z hali, a Akashi krzycząc: Czekaj!, razem za nim.
   - Już tchu mi brak, więc papapa! Spóźniłem się i tak! - krzyczał nie zamierzając się zatrzymać.
   Ciepły wiosenny wiatr rozwiewał włosy Akashiego tak, że ten na chwilę stracił orientację w terenie. Z przerażeniem rozglądał się na wszystkie strony poszukując Puchatego Różowego Królika, to znaczy Kagamiego. Gdy go odnalazł, rzucił się właśnie w stronę szklanej wystawy jednego ze sklepów. Akashi zamknął oczy przygotowując się na trzask tłuczonego szkła, ale on nigdy nie nastąpił.
   Pomyślał, że tak właśnie w bajkach bywa. Robisz coś absurdalnego, ale nie ponosisz konsekwencji. Więc co mu szkodziło? Także spróbował skoczyć w szklaną wystawę. Ale jakże był głupi. Jedyne czego dokonał to obrócił szybę w drobny mak, nabijając sobie przy tym sporego guza na głowie. I włączył alarm.
   Nie minęło nawet pięć minut gdy biegł ulicą ścigany przez sporą grupę policjantów.
   To absurd! - krzyczał w myślach sam na siebie.
   Oczywiście idioto. Zachciało ci się figli z różowym króliczkiem. Idiota!
   Obejrzał się za siebie. Grupa policjantów już go nie goniła, zastąpiło ich stado babeczek z lukrową polewą. Akashi już wyobrażał sobie swój własny nagrobek...

          Seijuro Akashi,
          zginął z rąk babeczek z lukrową polewą, o ile babeczki w ogóle mają ręce. Równie dobrze 
          mogły go zabić inne części ich ciała, o ile w ogóle mają inne części. Mniejsza o to, przecież 
          mogły po prostu na nim usiąść. Nieważne, z pewnością był to najurokliwszy rodzaj śmierci...


Nie dla Akashiego.
Który od dziecka nienawidził babeczek.
Ha ha ha!

   Wtedy jednak zdał sobie sprawę z tego, że opis jest trochę przydługi i że nie warto tracić ostatnich chwil swojego życia na układanie własnego nekrologu. A do tego tak długi opis nigdy raczej nie pojawi się na jego nagrobku... Chyba, że jeden z jego dobrodusznych przyjaciół postanowił dać księdzu łapówkę. Tak to było naprawdę prawdopodobne. 
   Jednak gdy chciał już dzwonić do domu pogrzebowego, żeby zamówić piękną mahoniową trumnę, babeczki zniknęły, a on sam zaczął spadać. Może jednak trumna się przyda... Spadał do góry. Do góry. A może do dołu tyle, że głową do dołu? Albo rzeczywiście do góry głową do dołu? Choć równie prawdopodobne było to, że spadał do góry głową do...
   Z impetem zderzył się z ziemią, nie dane było mu dokończyć swojego rozbudowanego konfliktu wewnętrznego. Jednak wszystko się wyjaśniło: spadał do dołu głową do góry. Banalne i mało interesujące. Żadne jego dziecko pewnie nie będzie chciało słuchać o tym, jak goniony przez babeczki z lukrową polewą nagle zaczął spadać do dołu głową do góry.
   Z głośnym westchnieniem dźwignął się na nogi. Był w klatce. W takiej prawdziwej klatce. Z pewnością miała licencje na bycie klatką. Miał na sobie obcisłe, skórzane spodnie.
   Bardzo obcisłe.
   Bardzo skórzane.
   I białą, flanelową koszulę z dużym dekoltem. Jego twarz oblała się rumieńcem gdy dostrzegł Aomine... A może raczej Szalonego Kapelusznika? Miał na sobie różnokolorowy żakiet z ogromną ilością łatek i szwów. Rękawiczki, na których dziura zakrywała kolejną dziurę. Wytarte spodnie i przekrzywiony kapelusz. Włosy miał potargane, a na twarzy szalony uśmiech.
   - Aomine! - krzyknął Akashi. - Masz trzy sekundy, żeby wyjaśnić mi co tu się dzieje! I kolejne trzy, żeby mnie wypuścić!
   Aomine zbliżył się do klatki i pogroził chłopakowi palcem.
   - O nie, nie, nie - mruknął uwodzicielskim głosem. - Nigdzie cię stąd nie wypuszczę, kochasiu. - Zachichotał jak mała dziewczynka. - Teraz jesteś moim więźniem!
   - Więźniem?
   - Tak! Jesteś moim więźniem romansu! - wykrzyknął z entuzjazmem. - Podoba ci się twoje nowe ubranie? - spytał nie zamierzając czekać na odpowiedź. - Teraz robię dla ciebie naszyjnik.
   - Na... Naszyjnik? - spytał Akashi zdławionym głosem.
   - Yhym. Taki jak na Hawajach! Z kwiatów.
   Akashi jedynie pokiwał głową, z każdą chwilą coraz bardziej przypominając białe ściany pomieszczenia. A Aomine teatralnym gestem sięgnął do rękawa i niczym praktykujący magik, trochę niezdarnie, wyciągnął z niego różowy, koronkowy stanik.
   - Patrz! - wykrzyknął zadowolony z siebie. - Mam twój stanik!
   - Aomine... Jestem facetem... Nie noszę staników... - jęknął zażenowany Akashi.
   - Och - jęknął chłopak jakby naprawdę tego nie wiedział. - To czyj ja mam stanik?! - wykrzyknął przerażony.
   - Mój! - odezwał się piskliwy głosik.
   Gdy Akashi rozglądał się chaotycznie w poszukiwaniu osoby, do której należał zarówno stanik, jak i głos, przed klatką, w której się znajdował pojawił się ogromny biały dzbanuszek z kwiatuszkami po bokach i przykrywką, która powoli zaczęła się podnosić, a spod niej wyjrzała różowa czupryna.
   - Momoi! - krzyknął Aomine jednym sprawnym ruchem znajdując się na dzbanku i siadając na przykrywce, by dziewczyna nie mogła się wydostać. - Mam gościa! Siedź cicho!
   - Ale mój stanik! - niemal załkała.
   - Och, nie przesadzaj - zbył ją Aomine. - Oboje wiemy, że bez niego ci lepiej...
   - Wiem... Ale tu jest zimno...
   - Na Królową Kier... - mruknął pod nosem. - Zaraz cię ogrzeję! - obiecał Momoi i zerknął na Akashego puszczając do niego oczko. - Baw się dobrze, skarbie!
    I pstrykając palcami, zniknął, zostawiając Akashiego sam na sam z jego chorą wyobraźnią i nieźle poranioną psychiką. Czerwonowłosy z trudem przełknął ślinę.
   Wtedy w klatce pojawiły się drzwi. A za nimi kolejne. I jeszcze jedne. A potem Akashi przestał już liczyć, lecz ledwo się w tych drzwiach zmieścił! Niemal przeczołgał się w nich, a mimo to i tak zaczepił głową o ich górną futrynę!
   Rozcierając guza, którego sobie nabił znalazł się w ogromnej, przedziwnej sali. Całej w kratkę. Była tu pomarańczowo-żółta kratka tworząca podłogę i czerwona kratka tworząca sufit. A! I jeszcze takie trzy; fioletowa, zielona i niebieska, tworzące ściany. A naprzeciw drzwi, którymi wszedł były kolejne drzwi. Dużo mniejsze i... z oczami, z nosem i ustami! Te to z pewnością nie posiadały licencji bycia drzwiami. Akashi jednak zanim zdążył się zorientować, że klamka drzwi to w rzeczywistości ich nos... Pociągnął drzwi za nos!
   - Nooo! - krzyknęły drzwi i ugryzły Akashiego w rękę, a chłopak zabrał ją szybko jęcząc bardziej z zaskoczenia niż z bólu.
   - Ugryzłeś mnie! - zarzucił... drzwiom.
   - Bo za mocno pociągnąłeś! - oburzyły się drzwi. - Masz chłopaka? - spytały nagle.
   - Nie... - odparł Akashi zaskoczony poziomem beznadziejności tego pytania.
   - Nie dziwię się. Skoro tak mocno ciągniesz.
   - Wcale nie ciągnę mocno! Potrafię być delikatny! - warknął. - A ty gryziesz! Nikt nie chciałby być z gryzącym psychopatą.
   - Nikt nie chciałby być z drzwiami, idioto. Seks z drzwiami jest trochę problemowy. A ściślej mówiąc: niemożliwy. Widzisz jakieś otwory? - Mruknął zirytowany po czym jedynie pokręcił nosem. - Ładny nos, co?
   - Tak, ale...
   - Nigdy nie widziałeś takiego nosa, co?
   - Nie, ale...
   - Najlepszy nos na dzielnicy...
   - Proszę pana! - zirytował się Akashi nie wiedząc jak w inny sposób mógłby zwrócić się do drzwi. - Szukam Różowego Królika, czy mógłby pan...
   I nachylił się do dziurki od klucza, to znaczy do ust drzwi i wyjrzał przez nią. Niemal od razu zobaczył Różowego Królika tańczącego w kółeczku z innymi surrealistycznymi stworzeniami.
   - O! O! Jest! - wykrzyknął Akashi i pomimo swoich kolosalnych rozmiarów próbował się przecisnąć przez dziurkę od klucza.
   - Nie! Nie! Nie! - zaprotestowały natychmiast drzwi. - Jesteś o wiele za duży! Nie możesz się tam zmieścić!
   - Ale Różowy Królik! - nie odpuszczał Akashi.
   - Przykro mi, ale nie mogę ci pomóc - odparły drzwi bez ani krzty smutku i zamknęły oczy. teraz przypominały najzwyczajniejsze drewniane drzwi ze złotą klamką.
   Akashi jedynie prychnął. Różowy Królik przepadł na zawsze. nawet nie wiedział czemu mu tak zależało na jego spotkaniu, a jednak zależało. Fala bezsilności zalała go tak gwałtownie, że aż musiał się oprzeć o najbliższą ścianę. Tą fioletową.
   - Mazgaju - mruknęły drzwi uchylając jedno oko. - Są najrozmaitsze sposoby - stwierdziły. - Weź butelkę, która stoi na stole.
   I zanim Akashi zdążył powiedzieć, że przecież pomieszczenie jest całkowicie puste, że nie ma żadnej butelki, a tym bardziej stołu, drzwi znowu przeszły w stan spoczynku. Czerwonowłosy obrzucił je jedynie gardzącym spojrzeniem.
   - Szaleniec - bąknął pod nosem.
   - Słyszałem - rozległ się głos pomimo, że drzwi się nie poruszyły. I niemal w tym samym momencie w stronę Akashiego zaczął lecieć ogromny stół, chłopak szybko padł na ziemię, ale stół nie odpuszczał. Zatoczył nad nim jeszcze kilka kręgów i spoczął na jego palcach. Zanim Akashi zdążył jęknąć z bólu na głowę spadła mu butelka. Odbiła się od niej i wylądowała na stole.
   Cały obolały Akashi wstał. Miał serdecznie dość tej krainy szaleńców, psychopatów i zabójczych mebli ogrodowych. na wszelki wypadek rozejrzał się dookoła. Na szczęście nic więcej nie szybowało w jego stronę. Kto wie, może kraina czytała w myślach i już wysyłała kolejny przedmiot zagłady na Akashiego.
   Chłopak sięgnął po butelkę. Był przygotowany na to, że i ona ma oczy, nos i usta, oraz nie ma licencji na bycie butelką. Ale tu go zaskoczyła. To była zwykła butelka. Do tego na etykiecie miała napis: Licencjonowana butelka, nie planuję zamachu na twoje marne życie. Akashi jedynie prychnął i odkręcił ją. Od razu uderzył go silny zapach lawendy. Od razu skojarzyło mu się to z mydłem. Czyżby miał wypić mydło? Niedorzeczne.
   Zerknął poprzez ramię na drzwi jakby spodziewał się dalszych wskazówek, ale one jedynie chrapały trzęsąc przy tym długim nosem, tak, że Akashi już wiedział że seks z drzwiami jednak jest możliwy. Pomimo to nie zamierzał próbować.
   - Co mam do stracenia... - mruknął i przechylił butelkę. Słodki płyn spłynął mu go gardła, a potem do żołądka. Musiał przyznać, że był ohydny. Czyli z pewnością był to tutejszy przysmak. Dopiero wtedy zauważył ostrzeżenie napisane drobnym druczkiem. Nie pij mnie. - No nie! - krzyknął oburzony. - Takie ostrzeżenia powinny być pisane ogromnymi literami! Kolosalnymi! Żeby przypadkiem jakiś idiota, którego wcześniej uwięził Szalony Kapelusznik, a potem męczyły do nadzwyczaj rozmowne drzwi!
   Z czasem jak mówił jego głos stawał się coraz cieńszy. Coraz bardziej brzmiał jak dziewczyna. I pomimo, że odchrząknął parę razy, nic to nie pomagało. Brzmiał jak dziewczyna. Dziewczyna z bardzo seksownym głosem do tego.
   Wtedy poczuł się inaczej. Pochylił się lekko do przodu jakby nagle coś mu zaczęło ciążyć... Spojrzał w dół... I był już w stu procentach pewien, że coś mu zaczęło ciążyć. Aomine to idiota, ale jeśli kiedykolwiek jeszcze powie mu, że ma jego stanik to nie będzie protestował. Przyjmie go. Zaszyje się w domu i nie będzie pił żadnych podejrzanych płynów. Bo bycie dziewczyną, z niemałymi cyckami wcale nie było łatwe. Do tego długie rude włosy, które plątały się na wszystkie strony.
   Od dzisiaj Akashi poczuł wstręt do cycków, jak i długich włosów.
   Miał ochotę krzyczeć. Krzyczeć, że ma dość tej cholernej gry. Tych cholernych cycków. I tego cholernego deszczu który nagle zaczął cholernie padać z nie wiadomo skąd. Sufit był szczelny bardzo szczelny. A mimo to padało. Nigdy nie myśl, że gorzej już być nie może. Zawsze może zacząć padać. Tylko co jeśli... Już zacznie padać.
   - Wtedy zjedz ciasteczko - odezwał się głos. Głos drzwi, które wciąż smacznie chrapały gdy zalewał je siarczysty deszcz.
   I tym razem Akashi już wiedział (a może wiedziała?) co go czeka. Rozglądał się za ciasteczkami lecącymi w jego stronę. I nie mylił się. spore metalowe pudełko wpadło mu prosto w ręce, zderzając się przy tym z jego kaloryferem... ups, to znaczy z jego biustem. Otworzył pudełko. Znajdowały się w nim kolorowe, ozdobione lukrem ciasteczka. Wszystkie przypominające męskie genitalia, stwierdził w myślach z niesmakiem.
   Rozejrzał się dookoła poszukując kamer, za pomocą których ludzie mogli go obserwować i śmiać się z jego absurdalnych wyborów. Jednak takowych nie znalazł, a wody było coraz więcej. Sięgała mu już do pasa, a deszcz nie przestawał padać. Więc przełknął swoją dumę razem z chujowym (dosłownie) ciasteczkiem.
   Smakowało jak kupa. I do tego nie powodowały niczego pożytecznego. Wciąż był dziewczyną. Wciąż miał cycki. Wciąż padał deszcz. I wciąż nie znalazł Różowego Królika. Nie pozostało mu nic innego jak tylko popaść w czarną rozpacz. Skulić się w kącie i nie wychodzić, bo po co?
   Kiedy już chciał wspiąć się na stół, by nie musieć stać w tej ohydnej mokrej wodzie, zdał sobie sprawę z tego, że nie dosięga do stołu, a on z każdą chwilą oddalał się coraz bardziej. Spojrzał na swoje ręce. Były malutkie. Cały był wielkości szczura. Wszystko się zmniejszyło, ale oczywiście nie te cholerne cycki. Pomimo, że były proporcjonalne do reszty ciała, to wciąż wydawały się za duże. Akashi współczuł dziewczynom, które musiały żyć z takimi cyckami na co dzień. A może z czasem się do tego przyzwyczajały? Ale do tego nie dało się przyzwyczaić. Miał cycki od zaledwie pięciu minut, a już chciał popełnić samobójstwo poprzez utopienie.
   Właśnie. Tak bardzo spodobało mu się rozmyślanie o cyckach, że zapomniał w jak fatalnej sytuacji się znajduje. A mianowicie był calutki przemoczony. Unosił się w wodzie, coraz bliżej sufitu. A oprócz tego rozpętał się najprawdziwszy sztorm. W którym Akashi grał role niewielkiego stateczka płynącego na pewną śmierć. Fale rzucały nim na wszystkie strony. Obijał się o ściany, aż wpadł na pewien pomysł. Był mały. Dziurka od klucza także była mała. Zanurkował, a prąd popchnął go w stronę drzwi, nie musiał się nawet zbytnio wysilać by zostać połkniętym przez drzwi. Dosłownie.
   Za dużo metaforycznych stwierdzeń, które okazywały się dosłowne, stwierdził będąc już po drugiej stronie drzwi. Siedział w błocie, a od tyłu wciąż zalewała go woda.

   W lewo, w prawo!
   W górę, na bok!
   W lewo, w dół i w szerz!
  To najmilsza rzecz!

   Śpiewał bez ładu i składu nie kto inny jak... Kise. Kise w marynarskim kapeluszu, z fajką w ręku i wielkich płetwach. Skakał wesoło dookoła ogniska wyśpiewując, a za nim inne różne stwory i istoty. A pośród nich... Różowy Królik! Akashi zerwał się na nogi, od razu odzyskał chęci do życia. Podbiegł do kółka i niestety szybko został zmuszony do tańczenia z innymi. Więc jednak wszyscy sabotowali jego działania dotyczące chęci porozmawiania z tym cholernym królikiem!

   I by nie stracić wątku!
   Więc pamiętaj, że...
   Nie ma końca, ni początku!
   W kółko Wojtek biegł!

   - Jaki Wojtek? - spytał Akashi odwracając się do kogoś za nim, jednak nie mógł liczyć na odpowiedź. Zamiast tego, jego odpowiedzią było prychnięcie i mocny kopniak w siedzenie, by nie zaburzał szyku.
   To niesprawiedliwe, pomyślał. Dziewczyn się nie bije.

   Nie ma końca, ni początku!
   Bo... jutro zaczęliśmy taniec!
   Wczoraj skończmy, gonić koło!
   A wesoło, niechaj śpiewa chór!

   Nagle wszyscy przyśpieszyli, co Akashiemu wcale nie przypadło do gustu. Bo jego biust podskakiwał jeszcze bardziej (i tym samym wyżej) niż wcześniej. Nic przyjemnego.Tym bardziej, że się potknął wpadając twarzą prosto w błoto. A wstanie podczas gdy tyle nóg po nim przebiega wcale nie było łatwe.

   Szybkie ruchy będziesz suchy!
   Suchy niczym wiór!
   W lewo...

   - Ej panienko! Posłuchaj! W ten sposób nigdy nie będziesz sucha! - dopiero po chwili Akashi sobie uświadomił, że to do niego krzyczy Kise.
   - Więc co mam robić, idioto?! - warknął Akashi mając szczerze dość tej idiotycznej zabawy.
   - Biegaj w koło ze wszystkimi! I zaśpiewaj razem z nimi! - odparł Kise z uśmiechem, najwyraźniej nie czuł się urażony.
   Akashi szczerze zirytowany szybko się podniósł i zrobił tak jak mu kazał "Kapitan", jak głosił napis wyszyty na jego kapeluszu, Kise. Ale nie zamierzał śpiewać. O nie.
   - Czy podeschłaś już trochę? - spytał uprzejmie Kise, który jakimś niewyjaśnionym sposobem znalazł się na skale pośrodku koła i ogrzewał się teraz przy ognisku.
   - W ten sposób nigdy nie będę suchy! - odwarknął Akashi. Bo co chwilę zalewała go nowa fala wody, wydostająca się przez drzwi.
   - Nonsens! Przecież ja jestem suchy! - zaśmiał się blondyn i pociągnął fajkę.
   Akashi postanowił się więcej  nie odzywać.

   Śmiało! Śmiało! 
   Ruszać się! - podśpiewywał Kise.

   I pewnie biegałby jeszcze długo, gdyby nie Różowy Królik, który wyłamał się z koła tańczących i wciąż powtarzając jaki on jest spóźniony pobiegł w stronę lasu. A Akashi oczywiście razem za nim. Wolał królika, od pseudo kapitana.
   - Co tchu! Co tchu! Zapomniałem o ważnym dniu! - krzyczał Kagami hopsając między drzewami.
   Akashi wbiegł do ciemnego lasu tuż za królikiem, jednak szybko go zgubił. Znalazł się na niewielkiej polanie rozglądając się dookoła. Był całkiem sam, a jedynym jego towarzyszem zdawała się być uciążliwa mucha, która kręciła się obok Akashiego wybzykując serenady miłosne. Najwyraźniej  wzięła go za dziewczynę. I nic dziwnego. Każdy by tak sądził. Akashi odpędził muchę, a kiedy ta nie odpuszczała zakończył jej żywot jednym szybkim plaśnięciem.
   I tak Akashi Seijuro stał się mordercą. Pomimo tego, że jakiś czas temu to on miał się stać ofiarą lukrowanych babeczek.
   Ganianie za Różowym Królikiem wyraźnie mu się znudziło i przestało być choć trochę emocjonujące. Obiecał sobie, że jak go znajdzie to zdzieli go pięścią po głowie i nakaże, żeby natychmiast pokazał mu drogę powrotną. Może chociaż wtedy królik się na coś przyda. Zmęczony bieganiem w kółko przysiadł na najbliższym konarze i wycisnął wodę z długich włosów. Naprawdę zaczynał nienawidzić swoje kobietce kształty.
   - Murasakibara-Di!
   - Murasakibara-Da!
   Rozległy się głosy tuż nad nim. Aż podskoczył odwracając się przy tym do Murasakibary. Murasakibary w wersji podwójnej. Bo było ich dwóch. Identycznych wręcz. W takich samych czapeczkach ze śmigiełkiem. Z takim samym rozmieszczeniem piegów, które nagle się pojawiły. Nawet brzuchy im urosły! I teraz skakali zderzając się nimi i odbijając na wszystkie strony. Jeden z nich nawet wpadł na Akashiego, ale chłopak nie wiedział który - tak byli podobni.
   - Muszę iść - mruknął jedynie Akashi starając się ich wyminąć i udać się w nieszczęsną pogoń za królikiem. Ilekroć znajdywał się  w podobnej sytuacji, wykazywał szczególne chęci co do odnalezienia Kagamiego, któremu z pewnością przewróciło się w głowie skoro założył taki strój. Jednak gdy tylko zagrożenie ze strony zarażenia głupotą mijało, chęci co do znalezienia królika znikały razem z nimi.
   Murasakibara-Di i Murasakibara-Da nie okazali się jednak postaciami, które można było tak po prostu wyminąć, jednocześnie ograniczając ich udział w tej idiotycznej zabawie do minimum. Zatarasowali mu drogę. A że jeden Murasakibara był już kolosalnych rozmiarów i nie do pokonania, taka dwójka była wręcz niemożliwa do wyminięcia. Rozłożyli szeroko ramiona gotowi do pochwycenia Akashiego gdyby tylko zechciał uciec. Ich wszystkie pięć kończyn było zaskakująco długich... to znaczy cztery. Ich cztery kończyny. Bo przecież Murasakibara nie jest małpą i nie ma ogona dzięki, któremu mógłby zawisnąć na najwyższych gałęziach. W zamian ma coś innego. Ale raczej nie sprawdziłoby się to w roli ogona.
   Nie tyle przestraszony, co zaskoczony cofnął się o krok.
   - Muszę iść - powtórzył nieugięcie.
   - O nie, nie, nie - zaprotestowali chórem. - Nie musisz! Siadaj! - zażądali i pchnęli go na z powrotem na konar.- Opowiemy ci bajkę.
   Akashi miał ochotę się roześmiać. Po czym powiedzieć, że gonią go terminy i naprawdę nie może dłużej pozwolić im cieszyć się jego wspaniałym towarzystwem. ale kiedy zorientował się, że olbrzymy wcale nie żartują, postanowił wysłuchać bajki bez słowa sprzeciwu. Sądził, że przecież zwykła opowieść nie może być taka zła... Mylił się.
   - Dawno, dawno temu... - zaczął pierwszy, lecz drugi natychmiast mu przerwał:
   - To nie było dawno, dawno temu! Bo dawno, dawno temu to dinozaury chodziły po ziemi ziemi prezentując swoje imponujące uzębienie!
   - A skąd wiesz, że to nie bajka o dinozaurach?!
   Drugi Murasakibara wyraźnie się zmieszał. Po czym wyjął z tylej kieszeni swoich ogrodniczek kilka kartek i zaczął je przeglądać.
   - Ale w scenariuszu nie ma nic o bajce o dinozaurach! - poskarżył się.
   - A co jest w scenariuszu? - spytał pierwszy i nachylił się przez ramie kolegi, by zajrzeć do scenariusza. - Siekiera, motyka, piłka, worek
- Nie zaglądaj mi w rozporek... -
przeczytał i uśmiechnął się głupkowato do Akashiego. - Bardzo przepraszam, nie ta karteczka.
   - Bo w rozporku jest kanarek,
Co kosztuje tysiąc marek... -
dokończył drugi Murasakibra wyraźnie z siebie zadowolony, za co dostał mocnego kuksańca w bok.
   - Lepiej znajdź odpowiedni tekst! - oburzył się.
   Akashi milczał. Milczał przyglądając się jak w rosnącym napięciu przerzucają kartki, szukając tej odpowiedniej. Zastanawiał się jak bardzo dziwny jest świat do którego trafił. Szalony Kapelusznik mający hopla na punkcie małych, niewinnych chłopców. Drzwi, które wprawiają człowieka w zakłopotanie. Kapitan śpiewający wesołe piosenki i niezważający na ich treść. A teraz dwa pajace, które nawet nie umiały porządnie przeczytać z kartki.
   Patologia, pomyślał jedynie.
   - Musimy improwizować... - mruknął jeden.
   - Nigdy tego nie robiliśmy... - szepnął drugi.
   - No to teraz spróbujemy... - odparł cicho pierwszy. Po czym odchrząknął, wyprostował się i posłał uśmiech Akashiemu. - Kiedyś miałem małego brata... - zaczął z uśmiechem. - Znaczy dalej mam brata... Tyle, że urósł. I przyszedł mi się pochwalić, że zrobił 25 centymetrową kupę! - Murasakibara opowiadał z prawdziwą pasją i zaangażowaniem. - Skąd to wiedział?
   - To zagadka? - spytał zmieszany Akashi. Chyba niespecjalnie pojmował co się dzieje, ale wiedział, że przez długi czas nie będzie mógł niczego zjeść, bez odruchów wymiotnych.
   - Yyy... - zamyślił się Murasakibara, który najwyraźniej nie planował takiego rozwoju wydarzeń. - Tak!
   - Ale miała być bajka.
   - Bajka będzie potem! Teraz jest zagadka! Zgaduj!
   - Pewnie ją zmierzył. Ja bym ją zmierzył gdybym chciał wiedzieć ile ma centymetrów... - odpowiedział natychmiast.
   - Widzę, że masz w tym doświadczenie... - mruknął jeden z nich.
   - Co?! Wcale nie mam! - oburzył się Akashi wyrzucając ręce w powietrze. - Zresztą to nieważne! Muszę znaleźć Białego Królika! - oznajmił i dla podkreślenia swoich słów tupnął nogą.

TO BE CONTINUED...

1001 miniaturek - #16 Niewyżyty seksualnie drań

1001 miniaturek
#16 Niewyżyty seksualnie drań
Pairing: Aomine x Kise

   Gdy tylko Aomine wszedł do lokalu i zobaczył blond czuprynę Kise przy barze, a obok czuprynę innego faceta, podbiegł do niego i jednym szybkim ruchem zepchnął mężczyznę z krzesła.
   - Radzę ci go zostawić, bo w niewyjaśnionych okolicznościach stracisz zęby - warknął groźnie i szybko zajął miejsce obok Kise.
   Tamten nie przejął się tym zbytnio bo szybko się podniósł. Pomachał Kise, mówiąc: papa, kochanie, i podszedł do kolejnego faceta, którego sobie upatrzył na jego nową ofiarę.
   - Nie powinieneś - oznajmił Aomine ledwo trzymając nerwy na wodzy.
   Kise nawet na niego nie spojrzał. Tylko popijał swojego drinka zerkając na kelnerkę i uśmiechając się do niej słabo, całkowicie ignorując przy tym Aomine. Dopóki ten nie zabrał mu drinka.
   - Nie powinieneś - powtórzył.
   - Pić? Flirtować? Czy ignorować twoją osobę? - spytał z oburzoną miną i odebrał swojego drinka od razu biorąc sporego łyka.
   - Nie. Miałem na myśli zadawanie się z niewyżytymi seksualnie draniami. - poprawił go Aomine, poważny jak nigdy.
   - Jesteś pewny? - spytał podejrzliwie.
   - Tak.
   - Ochrona! Ochrona! - zaczął wydzierać się Kise. - On mnie molestuje! Ochrona!!!
   Aomine szybko zatkał usta blond narwańcowi i uśmiechnął się niewinnie w stronę kelnerki, która przyglądając im się niepewnie wycierała szklanki.
   - Cicho! nie miałem na myśli siebie, idioto.
   A gdy Ryota już nie wykazywał żadnych chęci do krzyków o pomoc zdjął dłoń z jego ust.
   - A sądzisz, że nie zaliczasz się do tej grupy? - spytał unosząc brwi i odszedł razem z drinkiem.

piątek, 13 lutego 2015

1001 miniaturek - #15 Zabawa w chowanego

1001 miniaturek
#15 Zabawa w chowanego
Pairing: Kuroko x Akashi

   Kuroko schował się za kanapą, a gdy tylko wszedł do salonu, wyskoczył ze swojej kryjówki z wesołym "Akuku!" na ustach. Akashi aż podskoczył zdezorientowany i cała blacha świeżo upieczonych ciasteczek zbożowych wylądowała na podłodze.
   Szkoda, że nie na jego głowie, pomyślał.
   - Kuroko!!! - wrzasnął Akashi patrząc na niego gniewnie. Jednak widząc jego skruszoną minę szybko się uspokoił i uśmiechnął. - Jeżeli chcesz się schować to musimy najpierw policzyć do dziesięciu, dobrze?
   Niebieskowłosy wyraźnie się ożywił i wyszedł zza kanapy. Jednak na jego ustach wciąż nie było widać wyraźnego uśmiechu.
   - Pobawimy się w chowanego? - zapytał z nadzieją w głosie.
   - Jeśli chcesz - mruknął Akashi schylając się żeby uratować choć część swoich wypieków.
   - Dobrze! - wykrzyknął Kuroko zacierając dłonie. - A jeśli mnie znajdziesz... To dostanę buziaka!
   - Nie bądź niemądry. Przecież to oczywiste, że... - widząc coraz większy smutek goszczący na twarzy Tetsu, Akashi przerwał i jedynie uśmiechnął się odstawiając blachę na stół. - No dobrze. To zaczynam - mruknął zamykając oczy.
   - Będę w kuchni! - oznajmił na koniec Kuroko i pobiegł do kuchni.
   Akashi nieco znudzony doliczył do dziesięciu, a potem zastanawiając się na głos gdzie też mógł się schować Kuroko, ruszył do kuchni. Chłopak nawet nie postarał się z kryjówką, bo spod zasłony, za którą się ukrył, wystawały jego stopy. Akashi jedynie pokręcił głową i wrócił do salonu. Rozsiadł się na kanapie. Włączył telewizor i zaczął oglądać mecz koszykówki. Zastanawiając się przy tym kiedy Kuroko się zorientuje, że nawet nie jest szukany.

czwartek, 12 lutego 2015

1001 miniaturek - #14 Sekret

1001 miniaturek
#14 Sekret
Pairing: Kuroko x Midorima

   - Nie przeszkadza mi być twoim małym, brudnym sekretem - szepnął Kuroko wręcz klejąc się do Midorimy, który wciąż pozostawał niewzruszony. Odetchnął głęboko i odsunął się od chłopaka.
   - Straciłbym licencję - mruknął poprawiając okulary. - A bycie twoim psychologiem jest niezmiernie dochodowe.
   - A więc chodzi tylko o pieniądze?
   - Nie, głupku. Chodzi o ciebie.
   - Nie potrzebuję już psychologa.
   - Musielibyśmy czekać dziesięć miesięcy zanim byśmy się związali.
   - I co z tego?! - zirytował się Kuroko. - Kocham cię!
   I wtedy i Midorima zrobił rzecz tak szaloną, że nawet wam się o tym nie śniło. Z własnej nieprzymuszonej woli, a także zdając sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji, pocałował Kuroko. Ujął jego delikatną twarzyczkę w dłonie i pogłębił pocałunek, a z każdą kolejną sekundą jego trwania coraz bardziej przestawał myśleć o konsekwencjach. Bycie psychologiem przecież wcale nie jest takie fajne.
   - Straciłem głowę dla kogoś takiego jak ty - mruknął odsuwając się od niego. - Jestem ślepy czy głupi?
   - Jesteś idiotą, Midorima-kun. - oznajmił Kuroko.
   - W horoskopie napisano, że mój szczęśliwy przedmiot na dziś to coś niebieskiego - mówił ignorując Tetsu. - Najpierw zdecydowałem się na szczoteczkę do zębów, ale wolę ciebie - oświadczył po czym wyrzucił swój domniemany szczęśliwy przedmiot.
   - Wow! - powiedział z entuzjazmem Kuroko. - Jestem lepszy od szczoteczki do zębów.
   - Szczoteczka do zębów fatalnie całuje. Nie to co ty.
   I znów go pocałował.

środa, 11 lutego 2015

1001 miniaturek - #13 Różnice

1001 miniaturek
#13 Różnice
Pairing: Midorima x Aomine

   - Wiesz ile was dzieli?! - jęczał Kise niemal potrząsając przy tym Midorimą.
   - Właśnie nie wiem - mruknął zielonowłosy. - Ale ty mi zaraz z pewnością to powiesz.
   I miał rację.
   - Aomine kocha cycki! A ty... Pewnie żadnych w życiu nie widziałeś.
   - Kise, nie jestem idiotą - odparł spokojnie Midorima poprawiając przy tym okulary. - Owszem, widziałem cy-cki - wypowiedział to słowo bardzo powoli i wyraźnie jakby dopiero co pojmował jego znaczenie. - Bardzo kształtne cy-cki. Duże cy-cki. Ale też niewielkie cy-cki. I osobiście sądzę, że cy-cki są fajne, ale w cy-ckach pomimo wszystko nie ma nic fajnego, nonayndo.
   Blondyn patrzył na Midorimę w głębokim szoku. Po chwili jedynie prychnął przeczesując swoją blond czuprynę.
   - Ale z pewnością żadnych nie dotykałeś!
   - A sądzisz, że Aomine dotykał jakieś cy-cki? - spytał unosząc brwi.
   - Słuszna uwaga - stwierdził Kise kiwając głową. - Ale z pewnością nigdy się nie masturbowałeś! A Aomine ma w tym ogromne doświadczenie.
   - Ma-stur-że-co? - spytał Midorima marszcząc czoło.
   - No... Robić sobie dobrze - poprawił się.
   - Nie rozumiem - odparł zielonowłosy z każdą chwilą coraz bardziej zdziwiony.
   Kise westchnął jedynie i zarumienił, lekko zażenowany tym co zamierzał zaraz zrobić. Wykonał gest jakby rozpinał spodnie, wyjmował z nich co nieco, a potem się z tym zabawiał.
   - Ble - jęknął Midorima aż mrużąc oczy. - I co to ma wspólnego z naszym związkiem!
   - Wyobraź sobie, że Aomine robi to codziennie kiedy ty bierzesz prysznic!
   - Aomine jest dorosły! Może robić co chce!
   - Przy twoim zdjęciu!
   - Dość tego! Wychodzę! - krzyknął zrywając się z kanapy i idąc w stronę drzwi.
   - A to dopiero początek! Potem będzie gorzej! Będzie chciał, żebyś do niego dołączył! Żebyście robili to razem! Jak jeden mąż! A potem... będzie tylko gorzej! Będzie chciał seksu! S-E-K-S-U, Midorima! SEKSU! - krzyczał dopóki drzwi się nie zatrzasnęły za Shintaro, a nawet chwilę potem.

wtorek, 10 lutego 2015

1001 miniaturek - #12 Co cztery łapy to nie dwie nogi

1001 miniaturek
#12 Co cztery łapy to nie dwie nogi
Paring: Kuroko x Kagami

   - Kagami, do drzwi masz dwa metry - stwierdził Kuroko wchodząc do pomieszczenia z Numerem Dwa na rękach. - Więc jeśli to nie ruchome piaski w salonie powstrzymały cię przed otworzeniem mi drzwi, w normalnym tempie, to po prostu nie chciałeś mnie wpuścić.
   - Ale cię wpuściłem - mruknął zaspany Kagami.
   - Tak, niezmiernie mnie to cieszy. Mam nadzieję, że pamiętasz, że dzisiaj opiekujesz się Numerem Dwa. - Powiedział niebieskowłosy puszczając pieska i stawiając obok torbę z potrzebnymi akcesoriami. - Całe dziesięć godzin razem... Spodoba ci się. Więc tak... Je co trzydzieści sześć i pół minuty. Zasypia jedynie w temperaturze dwudziestu siedmiu stopni. A, i nie lubi twardych poduszek. Łatwizna, poradzisz sobie. Pa! - I zanim Kagami zdążył go zatrzymać, został sam na sam z prawdziwym diabłem.

10 godzin później...
   - Wróciłem! - zawołał Kuroko otwierając drzwi mieszkania.
   To co zobaczył po wejściu było gorsze od apokalipsy zombie. Piszczące zabawki dosłownie wszędzie. Karma dla psa na czystej porcelanie. Podarte zasłony. Pierze z poduszek wirujące w powietrzu. Wypełnienie kanapy zastępujące puchowy dywan. A na koniec Kagami stojący na kuchennym blacie z miotłą w ręku. Z wszystkich stron zabezpieczony poduszkami, na niektórych było nawet widać ślady zębów. Na twarzy miał wymalowane barwy wojenne. Jedyne czego mu brakowało, to wojennego okrzyku na ustach. A tuż przed blatem siedział Numer Dwa wesoło merdając ogonem.
   - Kagami... - jęknął Kuroko. - Miałeś się tylko zająć psem... A nie urządzać zabawę w Indian.
   - Diabłem! - krzyknął przerażony Kagami. - To prawdziwy diabeł, a nie pies!

poniedziałek, 9 lutego 2015

1001 miniaturek - #11 Długi jęzor

1001 miniaturek
#11 Długi jęzor
Paring: Aomine x Kise

   - Powiedziałeś mu? - spytał Aomine Midorimę, który stał pod drzwiami pokoju Kise i wyraźnie starał się skłonić go do otworzenia drzwi, jednak jak widać na marne.
   - Musiałem - odparł Midorima poprawiając okulary i patrząc wyniośle na Aomine, ten jedynie przewrócił oczami.
   - A wiesz co się dzieje kiedy ziewasz publicznie? - spytał wprawiając zielonowłosego w chwilowe zakłopotanie. Nie czekając na jego odpowiedź, sam dokończył: - Wszyscy widzą twój długi jęzor. - Potem podszedł do drzwi i zapukał. - Kise... Kise, to ja. Otworzysz?
   - Niechętnie - odpowiedział zapłakanym głosem. - Nie chce cie widzieć!
   Aomine przeczesał włosy dłonią i weschnął, po czym rzucił Midorimie zabójcze spojrzenie.
   - To otwórz z zamkniętymi oczami.
   I po dłuższej chwili Kise rzeczywiście otworzył, a mając przy tym zamknięte oczy, raz czy dwa wszedł w jakąś szafkę.
   - Czego chcesz? - spytał udając oburzonego.
   - Wiedzieć o co ci chodzi!
   - Chciałem jechać do Paryża! P-A-R-Y-Ż-A! Nie do Rzymu! - odpowiedział otwierając oczy.
   Wtedy zaskoczony Aomine wyjął z tylnej kieszeni dwa bilety do Paryża.
   - Przecież jedziemy do Paryża...
   Na twarzy blondyna szybko pojawiło się zadowolenie i rzucił się na swojego partnera całując go namiętnie.
   - Za co to? - zdziwił się Aomine. - Albo nie. Nie mów. Możesz jeszcze raz? - i na prośbę Aomine, Kise pocałował go po raz kolejny.
   - Ostatnio tak się wzruszyłem na Toy Story 3 - mruknął znudzony Midorima.

niedziela, 8 lutego 2015

1001 miniaturek - #10 Błąd

1001 miniaturek
#10 Błąd
Paring: Aomine x Akashi

   - Próbowałem naprawić błąd, ale nie wyszło więc przepraszam! - krzyknął Aomine dobijając się do mieszkania, które jeszcze przed chwilą dzielił z Akashim, ale teraz czerwonowłosy chyba postanowił inaczej. - A ty możesz powiedzieć: przyjmuję przeprosiny! I otworzyć te cholerne drzwi! A ja w zamian zaproponuję ci przybicie piątki!
   Jednak Akashiemu chyba jednak nie spodobała się ta propozycja bo w mieszkaniu, niczym kurz, którego Aomine nie wycierał od lat, zaległa głęboka cisza. Potem szuranie, znowu cisza, szczęknięcie otwieranych drzwi i Aomine zalała fala jego ubrań, a walizka uderzyła go w głowę sprawiając, że całkowicie stracił równowagę. I teraz to Akashi (jak niemal zawsze) patrzył na niego z góry.
   - Zabieraj te swoje cholerne ubrania, bo jak nie to od dzisiaj cholerni bezdomni będą chodzić w cholernej bieliźnie od Calvina Kleina. - Oznajmił Akashi zadziwiająco spokojnie.
   - Na Miłość Boską, Akashi! Kupie ci nowe nożyczki!
   Czerwonowłosego wyraźnie zainteresowała propozycja.
   - Takie z czerwonym uchwytem? - spytał podejrzliwie.
   - Jeśli chcesz...
   - Chcę. - Uśmiechnął się szeroko i przerażająco.
   - Mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić?
   - Znasz się na nalewaniu płynów i wkładaniu do nich torebek? - spytał Akashi.
   - Chyba tak... A o co chodzi?
   - Zrób mi herbatę - rozkazał i zatrzasnął drzwi.
   - Ale Akashi! Wpuść mnie!
   - Kara musi być - stwierdził. - Dzisiaj śpisz na wycieraczce.

sobota, 7 lutego 2015

1001 miniaturek - #9 Tajemnicza maź

Wena przyszła podczas jedzenia nieudanego kisielu :3 Enyoj!

1001 miniaturek
#9 Tajemnicza maź
Paring: Murasakibara x Aomine

   Murasakibara wyszedł z szatni z niewinną miną i buzią wymazaną tajemniczą, białawą mazią. Może nie byłoby to takie dziwne gdyby nie to, że tuż za olbrzymem szatnię opuścił Aomine... zapinający spodnie. Jedynie Ryota wydostał się z przypadkowo utworzonego szeregu przez drużynę i podszedł do fioletowowłosego, który właśnie się przeciągał.
   - Murasakibaracchi... - zaczął bardzo cicho i niepewnie. - Bo... - zaczął zataczać stopą niewielkie koła zerkając na kolegów z drużyny, jednak żaden z nich nie wyglądał na chętnego do pomocy. A Akashi nawet uśmiechał się szyderczo. - Bo... Coś ci się przykleiło o tutaj... - nieprecyzyjnym gestem wskazał niemal całą twarz.
   Murasakibara spłonął rumieńcem i nieudolnie próbował zetrzeć tajemniczą maź z twarzy rękawem bluzy. Wtedy z pomocą przybył Aomine i przeciągnął palcem po twarzy olbrzyma zbierając sporą porcję mazi. I wsadził sobie palec do ust, co wywołało jęk obrzydzenia u dosłownie wszystkich, a Ryota nawet cofnął się o krok, czy dwa.
   - To ja już nic nie rozumiem... - jęknął, a Aomine jedynie powtórzył tą czynność, tym razem wkładając palec do ust blondyna. Tym samym wywołał u niego nagły napad kaszlu, a wszystko i tak wylądowało na podłodze. - Aominecchi!!! - wrzasnął Kise niemal purpurowy na twarzy.
   - Spokojnie - mruknął jedynie. - To tylko kisiel, idioto.
   - Ooo... - jęknął blondyn. Ta wersja wydarzeń wydała mu się dużo bardziej prawdopodobna. - Ale smakuje jak siki!
   - Próbowałeś sików, że wiesz jak smakują? - spytał Aomine skutecznie gasząc Kise i odchodząc wraz z Murasakibarą trzymając się za rękę.